26 maja 2009

Po prostu taki dzień

Przekręcił klucz w drzwiach, jednak ten wcale nie stawiał oporu. Drzwi były otwarte. Położył więc rękę na klamce obawiając się najgorszego... Czyżby się ktoś włamał do niego do mieszkania? Powoli uchylił drzwi... Pierwszą plamę krwi zauważył niemal natychmiast. Serce jego zaczęło bić szybciej, nie mogąc utrzymać się w jego klatce piersiowej - jednocześnie gęsia skórka dała do zrozumienia jak bardzo zmroziło mu krew.

Na samym środku dywanu w przedpokoju była wielka, czerwona plama. Nie musiał sprawdzać - to była krew, jednak jakieś poczucie niepewności nie pozwalało mu nie dotknąć tego palcem. Ciepła, ale gęsta - więc nie więcej niż 30 minut temu.

Przyspieszonym krokiem szedł wzdłuż kolejnych plam; ofiara przemieszczała się krwawiąc. Dotarł do salonu. Ich salonu. Urządzali go bardzo dokładnie. Każdy detal wspólnie został ustalony. To był dowód na to, jak bardzo się rozumieją. Nie licząc koloru ścian, mebli oraz wyposażenia - wszystko, czyli żarówka w lampie, zostało ustalone wspólnie.

Wpadł do pokoju z hukiem, licząc na to że zastanie tam jeszcze napastnika... Tymczasem, na środku kanapy siedziała Ona. Miłość jego życia. Kobieta z którą realizuje marzenia. Klamka na wolność i szlaban na zabawy. Justyna. Siedziała okrakiem na kanapie, cała we krwi.

- Na co się tak gapisz? Zap...laj do sklepu po jakieś podpaski - wrzasnęła gdy tylko ujrzała go w drzwiach

Tak. To jeden z tych dni. Może lepiej nie spieszyć się z powrotem do domu?

---

Tym króciutkim wstępem chciałem dać wyraz temu, jaki miałem dzisiaj spierdolony dzień. Generalnie, wszystko co mogło mi nie wyjść, nie wyszło. Do tego stopnia, że będąc w pracy włożyłem rękę w gówno. I nie w przenośni - tylko faktycznie - w prawdziwe, ptasie gówno. Na parapecie sobie leżało. Ot co.

Ciut wcześniej jakiś frajer zajął mi miejsce na parkingu gdy już w niego wjeżdżałem.

A jeszcze wcześniej kilkukrotnie przerwało mi połączenie gdy próbowałem się dogadać z panią z infolinii z mBanku.

Po prostu zdarzają się takie dni, że od samego rana chce się aby ten dzień po prostu się skończył i żeby wreszcie można było dalej żyć pełnią szczęścia.

Esz, idę spać.

A Wam, zdarzają się takie zjebane dni, gdy macie wszystkiego dość? Tak? Opiszcie.

21 maja 2009

Gdzie to jest?

Od wielu tygodni nic nie napisałem sensownego. Zaczynałem pisać, czytałem, usuwałem. Po prostu mam wielką dziurę w głowie, którą próbuję czymś zapełnić i nie wiem czym. Może dacie mi jakiś pomysł? Byle nie o uczuciach i relacjach między ludźmi, bo temat mi się przejadł.