18 sierpnia 2009

Autorytet

Nie tak dawno temu zastanawiałem się, co też takiego się stało, że współczesna młodzież, w większej jej części, jest do dupy. Początkowo myślałem że to wina fast-foodów, ale sam jadam w takich miejscach, a nie posiadam takiego problemu jak oni. A czym jest ten problem? Oni sami.

Obecnie nikogo nie dziwi fakt, że 13 latek idzie z kumplem, 14 latkiem, paląc papierosy i popijając piwem. Układają jednocześnie plan, jak tu na najbliższej "imprezie" puknąć ich rówieśniczkę. Wszak, nie będzie trudno, bo większość gimnazjum już ją miało.

Oczywiście, zauważyłem że jakoś szybciej dojrzewają, 12 latki zaczynają mieć poważnie kobiece kształty etc. itd. Wiem, że jest to w sporej części spowodowane hormonem wzrostu, który masowo jest im podawany w spożywanym mięsie.

Ale chyba prawda leży gdzieś indziej. Mianowicie - zwyczajnie brakuje im ludzi, na których mogliby kształtować swoją osobowość. Brakuje autorytetów. Jak byłem młody, miałem jakieś wyznaczniki, ludzi, którzy w moich oczach byli nieskazitelni i w sumie niewiele się pomyliłem (pozdrawiam, Jacku G. ;) ) no i jakoś wyszedłem na tym.

A teraz? Nie ma na kim bazować. Rodzice - wiecznie zabiegani, nauczyciele - oby do końca lekcji, ludzie mediów - na ogół mają wszystko w dupie i zwyczajnie chcą pomnażać swoje majątki.

Powiedzcie mi, na kim współczesna młodzież może się opierać?

11 sierpnia 2009

Rzecz o przyjaźni

Tak, wiem, miałem napisać zaraz po urlopie, ale jak to po urlopie - nie chciało mi się niczego i muszę wreszcie po nim wypocząć. No, ale dzięki za zamartwianie się i liczne maile z prośbą o napisanie czegoś. No więc, zrobiłem to.

Dawno temu obiecałem Wam, że napiszę notkę o przyjaźni. Naturalnie, słowa nie dotrzymałem i generalnie osrałem temat wykręcając się na różne sposoby, wymyślając co i rusz nowe powody aby nie napisać niczego o tym. No ale dzisiaj już chyba przyszedł czas, a wszystko za sprawą kalendarza i wpisu pod dzisiejszą (właściwie wczorajszą, ale i tak tego nie sprawdzicie), który brzmiała dokładnie tak:

"Umiej być przyjacielem, a będziesz miał przyjaciół"

Nie wiem czy funkcjonuje w języku polskim takie słowo jak "umiej", ale tak było napisane, więc pewnie tak.

Kilka słów, a jak wiele dają do myślenia. Nie wiem, może jestem jakiś ograniczony, ale ja to rozumiem (jak zwykle zresztą) na swój sposób. Otóż, chyba tak jest, że wymagamy od swoich przyjaciół dokładnie tego samego, co dajemy im od siebie. Stąd tyle nieporozumień w tym temacie. Jedni więcej wymagają aby kogoś nazwać przyjacielem, innym przychodzi to z banalną łatwością.

Niby są jakieś niepisane definicje tego, jak powinien zachowywać się przyjaciel - że niby tylko taka osoba jest w stanie powiedzieć szczerze to, co myśli - ale potem szybko okazuje się, że już nie jest przyjacielem. Niby zawsze powinno się dać na takiej osobie polegać - ale szybko okazuje się że definicja "polegać na kimś" jest różna u wielu ludzi. Ach, no i stare porzekadło że "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie", tyle że albo ta bieda nigdy nie nadchodzi, albo w takim momencie tych przyjaciół się odrzuca, albo ta bieda ciągle trwa.

W skrócie chciałem tylko napisać to, że każdy inaczej rozumie ten termin i chyba warto aby tak jak w związkach rozmawia się o swoich oczekiwaniach, tak samo w przyjaźni rozmawiało się o tym. Wprost. Bez ogródek. Czego Wy oczekujecie od swoich przyjaciół?