30 grudnia 2011

Nadchodzi koniec...

Nadchodzi koniec. Nie tylko koniec roku, ale koniec w sumie wszystkiego. Nie wiem czy tylko ja to zauważyłem, mam nadzieję że nie, ale powoli ludzie tracą nad sobą kontrolę...



Fakt 1)



Jeszcze kilkaset, jeśli nie nawet kilkadziesiąt lat temu, niewolnictwo było w sumie czymś powszechnym. Łapało się ludzi, w jakiś sposób zabierano im wszelkie swobody i robiono z nich niewolników. Potem pojawili się jacyś, którzy stwierdzili, że to jest złe. I słusznie! Niewolnictwo jest złe. No więc, zrezygnowano z tego całkowicie. Zniesiono niewolnictwo. Teoretycznie, nie ma już tego. Ale czy na pewno?



Fakt 2)



W czasach drugiej wojny światowej, nazistowskie Niemcy zbudowały na terenie okupowanej Polski obozy koncentracyjne. Naturalnie - mieli tam swoich „niewolników”, którzy byli de facto więźniami. Ich rola w porównaniu do niewolnictwa z Afryki była podobna - byli tanią siłą roboczą. Niemcy stosowali nieco inną metodę na zabieranie swobód swoim, łagodnie mówiąc, podopiecznym. Stosowali głównie politykę zastraszania i ogłupiania. Mianowicie - do wody dodawano związki fluoru, które skutecznie powodowały spadek IQ więźniów, zmniejszały ich zdolność koncentracyjną, itd. Powiedzmy, że nie mieli pomysłu na ucieczkę. Dzisiaj już się tak nie robi... Ale czy na pewno?



Fakt 3)



Do zabierania swobód niewolnikom, stosowano różne metody. Straszono śmiercią bliskich, zabierano wszelkie dobra, ograniczano możliwości, ogłupiano. Na szczęście, tak się nie robi. Ale czy faktycznie?



Podsumowując - niewolnictwo istnieje i w sumie ma się doskonale. Przybrało jedynie nieco inną postać. W USA masowo dodaje się do wody fluor (niby pod pretekstem zdrowych zębów - nikt jednak nie nadmienia, że po 10-tym roku życia, dodatkowy fluor w organizmie jest już zbędny). Zupełnie jak hitlerowskie Niemcy. Podobno nie łapie się już niewolników, ale tu również się nie zgodzę. Większość z nas jest niewolnikami. Ale na niewidzialnych łańcuchach. Masz konto w banku? Pewnie tak. Bank wie o Tobie wszystko. Co robisz, gdzie, czym się interesujesz. Oferują Ci kredyty, dodatkowe korzyści etc. itd. Czemu nie korzystać? Z jednej strony - bank, z drugiej - przez lata wypracowane społeczeństwo konsumpcyjne, którego głównym celem jest kupować. Kupować, przeżuwać (niekoniecznie jedzenie - inne dobra również) i kupować ponownie. Specjalnie obniża się trwałość, aby stale kupować. Rodzą się niewolnicy. Z kredytami. Nie spłacisz? Stracisz dom. Samochód. Nawet najbliższych. Opieka społeczna zabierze Ci dzieci. Komornik zajmie się samochodem. Koledzy - żoną.



Tak więc, niewolnictwo istnieje i to na olbrzymią skalę. Stąd chęci krajów zachodnich, do ‚wyzwalania’ krajów trzeciego świata. Swoją drogą, czemu trzeciego? Gdzie pierwszy i drugi świat? Więc wyzwalają ich i narzucają im swój styl życia. Niewolniczy. Bo są biedni. Dajmy im kredyt. Będą bogatsi. Będą lepsi. Będą mieli więcej. Ale - będą również musieli oddać. Ale już nie kredyt, ale jego wielokrotność.



Co z tym można zrobić? Ja zacząłem od zmniejszenia dawki pasty do zębów - nikt mnie nie będzie ogłupiał! Pieni się dokładnie tyle samo. I starczy na dłużej.



Nie dajcie się. Walczcie. Myjcie zęby mniejszą ilością pasty do zębów!

12 grudnia 2011

Przekręt na Allegro

Niebawem Święta Bożego Narodzenia. Znacie mnie, wiec wiecie jakie mam do tego podejście. Opisałem to w Szcześliwego Komercyjnego Narodzenia! dość dokładnie. W każdym razie, w niedzielę, na zakupach tragedii nie było. Oprócz fantastycznej kobiety, która swoim własnym ciałem broniła miejsca parkingowego dla męża (bez kitu - samochód na nią jechał, a ona niczym Superman, dłonią go zatrzymała...) i emerytki jeżdżącej po sklepie wózkiem niczym Kubica na rajdzie (tym ostatnim), to był spokój.



Wieczorem jednak przyuważyłem akcję Allegro i TVN, „kupmisia” , w którym to za 50zł kupuje się pluszaka, a z którego pieniążki idą na poczet fundacji TVN. Wszystko ładnie pięknie, ale...



No właśnie. Akcja sama w sobie - fajna. Nawet kupiliśmy jednego pluszaka. Ale dla tych co nie wiedzą, a chcą skorzystać i są naiwni - wpiszą w wyszukiwarce Allegro ‚miś TVN’ i co znajdą? A no właśnie - misie. Ale misie z zeszłych lat, sprzedawane przez zwykłe osoby. Często znacznie powyżej 50zł. I je kupują, sądząc, że wspierają akcję. Gówno! Nie wspierają akcji w żaden sposób!



Jedyna słuszna jest pod adresem http://kupmisia.allegro.pl i tam należy kupować takie misiaki.



Prośba do Was, Kochani, o obserwowanie tego i zgłaszanie obsłudze Allegro takich naciągaczy. Szkoda by było, aby pieniądze, zamiast być przeznaczone na Fundację (nawet jeżeli jest to pralnia brudnych pieniędzy czy metoda ucieczki od podatku), trafią w prywatne kieszenie.



Działajcie!

8 grudnia 2011

Hitler dopiął swego. Europa podbita.

Dzisiaj przeglądałem sobie artykuły na Gazecie Wyborczej i trafiłem na takie cudo: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10783728,Walka_o_rewizje_traktatow__O_co_chodzi_w_szczycie.html. O ile sam artykuł mnie gówno obchodził, o tyle zwróciłem uwagę na grafiki do niego dołączone, a w szczególności ta: http://wyborcza.biz/biznes/51,100896,10783728.html?i=0.



Przyjrzyjcie się jej uważnie. W latach 30-tych i 40-tych Niemcy chciały zawładnąć najpierw Europą, a potem światem. Użyli do tego siły. I gdyby nie kilka złych decyzji Hitlera, mogli dopiąć swego. Na szczęście tak się nie stało i mogę pisać do Was w języku polskim, a nie w niemieckim. W sensie - w ogóle mogę pisać, bo pewnie siedziałbym w obozie teraz. Gdybym w ogóle był. Nieistotne.



Jest takie powiedzenie, które usłyszałem jakiś czas temu - „nie dały Wam radę nasze tanki, dadzą radę nasze banki”. Dotyczyło to Niemiec. Przyjrzyjcie się tej grafice jeszcze raz. Szczególnie w polu ‚Niemcy’. Kurs Euro względem niemieckiej Marki - 1:1. Jeden do jednego. Jedna Marka niemiecka jest równa jednemu Euro. Jedyne państwo w Unii, z takim przelicznikiem. Czy to nie jest dziwne?



Głupio by było, zobowiązać szereg państw do płacenia Marką niemiecką. Np. w takich Włoszech - Marka. Francja - Marka. Etc. Ale jeżeli zmieni się nazwę na Euro... przyjmie się to znacznie łatwiej. Nieprawdaż?



I w sumie jak się tak patrzy, wszyscy się liczą w UE głównie z głosem Niemiec i Francji. Ale głównie Niemiec. To oni rozdają karty.



Przyjrzyjcie się na tą mapkę. Macie mapkę ponad 20 państw w sumie podbitych bez ani jednego wystrzału. Wspólna waluta Unii, wspólna polityka Unii, wspólne cele Unii... Może niedługo wspólny język Unii? Proponuję niemiecki...



Nie to żebym był euro-sceptykiem, bo nie jestem. Jestem za Unią, ale chciałbym jednak, abyśmy nie wpadli w te sidła - zastawione specjalnie, czy niechcący. Szkoda byłoby stracić samych siebie na własne życzenie.



Jedyne co mnie cieszy, to to, że Turkom z kolei udało się podbić Niemców - więc przynajmniej tyle.

1 grudnia 2011

O czym by tu...

Chciałem napisać coś o ostatnich wydarzeniach, które nas dotykają - podwyżki cen paliw (dzisiaj widziałem ON po 5,69 / litr - i to nie żadne wzbogacone - 6zł już blisko), o krętactwach w PZPN (jak to może być, że istnieje grupa ludzi, którzy mówią takie ściemy, że nawet to się kupy nie trzyma, a wszyscy to łykają, albo udają że jest ok. Przecież jak prezes, nazwijmy go Wiosna, może wnieść wniosek o usunięcie ze stanowiska osobę, z którym nomen-omen kręcił deal’a na kilka milionów złotych? Po zwolnieniu gościa, niby wszystko ok?), znikających orzełkach z koszulek piłkarzy (bo i po co mają grać dla Polski? Niech grają dla PZPN), Myślałem też aby napisać coś o zbliżających się Świętach Bożego Narodzenia, ale Ci co czytali notkę Szcześliwego Komercyjnego Narodzenia! znają moje zdanie na ten temat.



Dlatego nie będę pisał notki. Mogę tylko napisać że u mnie wszystko dobrze, wychodzi na równą, powoli się klaruje przyszłość. Jest generalnie ok ;-)

9 listopada 2011

Patriotą być

Bardzo podobały mi się piątkowe obchody Święta Niepodległości. Tyle ludzi demonstrowało w sposób patriotyczny swoje przywiązanie do Ojczyzny. Jak tak oglądałem relację w telewizji, i widziałem setki, tysiące młodych (brawo!) patriotów, machających flagami! Niektórym niestety z tego machania flagi chyba pospadały, więc machali samymi kijami... A ta ich skromność! Nie chcąc się przechwalać wśród swoich ‚ziomków’ swoim, jakże cenionym, patriotyzmem - maskowali swoje twarze. Jakiż jestem z tego dumny!



Szkoda gadać. Ciekawe, czy jak najadą na nas nasi sąsiedzi, odwieczni wrogowie - ze wschodu czy z zachodu (południe raczej nas nie zaatakuje - no bo jak to - pepiczki?), to czy te tłumy będą z równą gorliwością potrafili przeciwstawić się najeźdźcy? Będą potrafili wziąć karabin w dłonie i walczyć?



W takich momentach mam ochotę pójść na cmentarz, do mojego śp. dziadka i zapytać go - Dziadku, czy to właśnie za taką Polskę walczyłeś?



Tak nawiasem mówiąc - brawo dla policji. W mojej ocenie, laika w sumie, bardzo dobrze się spisali. Trochę za mało poszkodowanych ze strony demonstrujących, ale trudno. Może za rok. Co do reszty - szkoda gadać.



Powiedzcie mi - jak można w ogóle dopuścić do takiej sytuacji? Że dwie manifestacje, skrajnie sobie przeciwstawne, zbierają się w jednym miejscu, przy zgodzie miasta - a Ci wierzą na słowo organizatorom, że nic się nie stanie. Jednocześnie w Internecie krążą instrukcje dla jednych i dla drugich z informacjami jak blokować, jak się bronić, jak atakować, co wolno, czego nie wolno... Dziennikarze od tygodni mówili o tym. I nic. A wystarczyło zdelegalizować.



Poza tym, kiedy nasi ustawodawcy wpadną na te kilka prostych pomysłów:



- zakaz zasłaniania twarzy w miejscu publicznym w szczególności podczas imprez masowych, demonstracji


- konieczność zapewnienia służb ochrony przez organizatorów demonstracji w liczbie odpowiedniej dla demonstrujących


- konieczność podpisania weksla na określoną kwotę, w liczbie odpowiedniej do demonstrujących na poczet pokrycia szkód


- zatrzymywanie osób nietrzeźwych, zachowujących się jak nietrzeźwe podczas zgromadzeń, demonstracji - na 24h + wytrzeźwiałka + kara i opłata za ten hotel


- zwiększenie uprawnień policji - niech częściej strzelają z broni gładkolufowej. Bicze wodne już nie są modne...



W ten sposób, organizatorzy sami będą błagali uczestników o zachowanie spokoju, bo będą to odczuwali dotkliwie (finansowo).

1 listopada 2011

I znowu nam zabierają

No i tak. Kolejne święto, które skutecznie z roku na rok traci swój pierwotny charakter. Halloween to już za mało - na siłę sprowadzone „święto” z kultury zachodniej, tylko po to aby nakręcać rynek. Dobry moment aby sprzedawać masę cukierków, kostiumów, dyń, itd... Teraz trzeba koniecznie idąc na cmentarz do bliskich kupić nie tylko pańską skórkę, ale również kiełbaskę, do tego piwko i koniecznie małego szczekającego pieska dla dzieciaka! Do tego przecenione perfumy (6zł za flakonik! Ależ okazja!) i super puchową kurtkę za 250zł. Zaraz, zaraz... Ale po co ja tu... Czemu oni do tego wszystkiego sprzedają znicze?? Aaa.... No tak. Przecież jeszcze znicze trzeba kupić. Przecież przyszliśmy na groby, do bliskich. Dobrze będzie się zaprezentować w nowej kurtce, pachnąc nowymi perfumami, zajadając kiełbaskę. A i piesek miło poskacze na nagrobku...



Kochani. Bliscy moi. I Ci dalecy również. Nie dajcie się temu gównie. Walczcie z tą zasraną, śmierdzącą, na siłę wpychającą się w Wasze progi, komercjalizacją. Nie o to chodzi w wesołe święto Wszystkich Świętych, czy pełne zadumy, Dzień Zaduszny. Tu chodzi o pamięć naszych bliskich, tych, których już nie ma wśród nas.

25 października 2011

Zwykły bohater

Zostałem zgłoszony do programu Zwykły Bohater (bez mojej zgody!), generalnie po wydarzeniach które już opisywałem (Jak nie uratowałem człowieka i Uwaga motocyklista). Generalnie miło mi jest, że ktoś docenił to, co zrobiłem, chociaż w mojej ocenie - zrobiłem niewiele. Jedynie zareagowałem. Jako że zawsze wolałem być w drugiej linii, nigdy się nie wychylać, tak i teraz zastanawiam się jak to wszystko będzie wyglądać. Pożyjemy - zobaczymy.



Tymczasem, mam do Was mały apel. Po pierwsze - mam tu po kilkaset odwiedzin dziennie i nikt z Was, dosłownie nikt, nie klika w te posrane reklamy po bokach. Zacznijcie klikać, bo w innym przypadku zacznę zarażać Wam kompy wirusami żeby jakoś ten blog mi się zwrócił ;-)



Kolejna sprawa - strona tego Zwykłego bohatera. Znajduje się pod adresem http://www.zwyklybohater.pl/bohater-drogowy. Wleźcie tam. Nawet nie chodzi o moją historię, ale podoba mi się forma takiego programu. Może wreszcie ludzie zaczną reagować? Kiedyś był taki program ‚Zwyczajny - niezwyczajny’, ale zniknął z anteny. Tutaj widzę że bank BPH za nimi mocno stoi i nagrody dość konkretne.



Co sądzicie o takich inicjatywach? Jakie osoby powinny wygrać?

10 października 2011

I znowu PO wyborach

Kto by się spodziewał? Kto by się spodziewał że po czterech latach obietnic, znowu ta sama partia przy władzy? Ale POwiem Wam jedno - pomimo iż moja partia znowu nie wygrała (jeszcze wróci!), to bardzo się cieszę z wyniku wyborów. Czemu? Bo chyba wreszcie moi rodacy nauczyli się, żeby głosować konsekwentnie. Rozkład głosów jest zbliżony do tego, sprzed 4 lat. I dobrze. Wreszcie będzie można uczciwie ocenić partię, na podstawie ich działań. Nie będzie tłumaczenia - ‚to nie my, to oni - my musimy po nich sprzątać’.

Jedne co mnie martwi, to niska frekwencja. Znowu poniżej 50%. 90% ludzi narzeka na władzę, z czego zaledwie połowa robi cokolwiek by mieć wpływ na tą władzę. Więc teraz prośba - jeżeli nie głosowałeś wczoraj, nie zabieraj głosu przez najbliższe 4 lata. Zakazuję Ci narzekać na to co się dzieje. Nic nie zrobiłeś w tej sprawie.

Kolejna sprawa, to głosy z zagranicy. Nadal nie potrafię pojąć, czemu osoby, które nie płacą w Polsce podatków i nie zamierzają płacić kiedykolwiek (patrz: polska Polonia) mają mieć prawo do tego, jak będzie rozwijała się polityka w Polsce. Skoro wyjechali za granicę, tam się osiedlili - na stałe, to jakim prawem w ogóle mogą podejmować decyzje nt. spraw w Polsce? To tak, jakby były właściciel samochodu, mówił gdzie mamy tankować samochód. Wyjechali - niech nie mają prawa głosu. Basta.

6 października 2011

Uwaga motocyklista


Jak to ja, znowu udało mi się natrafić na wypadek na drodze. Kilka miesięcy temu w notce Jak nie uratowałem człowieka opisywałem jak mi typ umarł w rękach, a dzisiaj z kolei na moich oczach motocyklista wjechał rozpędzony w tył samochodu. No i znowu musiałem wybiec, pomagać, wzywać pogotowie, policję... Generalnie chyba nic się nikomu nie stało - motocyklista moim zdaniem miał wstrząs mózgu (jeżeli ma ten mózg) bo stracił przytomność na kilka minut. Oprócz tego chyba coś z żebrami. Karetka go zabrała generalnie.

Do mnie przyjebała się policja że mam za mało powietrza w kole, ale to tak przy okazji.

A całość wyglądała mniej więcej tak:

Samsung 8530 Wave II - błąd error dbl erase

Krótka notka. Jeżeli bawicie się we flashowanie pamięci telefonu Samsung Wave II aka S8530 i natraficie na błąd „error dbl erase” w MultiDownloaderze to:

1) sprawdźcie czy używacie multiuploadera z archiwum obrazu oprogramowania
2) sprawdźcie czy multiuploader jest uruchamiany z tego samego katalogu w którym znajduje się rom
3) sprawdźcie czy na pewno wyłączone macie wszystko z Kies w nazwie procesu (sprawdźcie w menedżerze zadań)
Ja straciłem przez to jakieś 4 godziny. Ale dałem radę!

Jeżeli pomógł Ci ten opis






 Zmotywujesz mnie do dalszego działania.

21 września 2011

33

Troszkę się zbierałem do napisania tej notki, ale wreszcie udało się.

No właśnie - 33. Co to oznacza?

Ponoć, w wieku 33 lat, sam Jezus Chrystus został ukrzyżowany za nas. No i nie tylko - 3 - ogólnie jest ciekawą liczbą. 3 osoby boskie, 3 prawdy wiary, etc.

33 to również ilość stopni wtajemniczenia w lożach masońskich (rytu szkockiego, o ile mnie pamięć nie myli).

Więc generalnie - 33. A czym ta liczba jest dla mnie? No właśnie. Dokładnie tyle lat udało mi się wytrwać na ziemi... Tyle lat mam już za sobą i pewnie dokładnie tyle lat przede mną. Czyli, jak się domyślacie, a Ci co mnie znają, wiedzą - a jeżeli nie wiedzą - to Facebook, Nasza Klasa i inne tego typu badziewia skutecznie o tym przypominają. Swoją drogą - urodziny przez to nieco tracą na wartości... No i właśnie - Ci co mnie dobrze znają, wiedzą, że zupełnie staram się nie obchodzić urodzin. Nie przypominam się tego dnia, nie szukam przywilejów - ot, dzień jak codzień. 33, 44, 55 - dla mnie nie ma różnicy.

Chciałem o czymś jeszcze napisać, ale nijak nie potrafię sobie przypomnieć o co mi chodziło. Chyba chciałem komuś nawciskać... A skoro nie mogę sobie przypomnieć, to nawciskam ogólnie.

Już kilka razy pisałem o tym, że bardzo mnie wkurza ekshibicjonizm w sieci. O ile potrafię zrozumieć nagie fotki świeżo upieczonych gimnazjalistek, tak zupełnie nie potrafię strawić wyrażanie uczuć w sieci. Przykładowo - dwie osoby. Jedna tu, druga tam. Mają do siebie, powiedzmy, daleko. Mają do dyspozycji telefon. Wideopołączenia. Skype. Maile. Miliony możliwości komunikacji tak, żeby to pozostało między nimi. A tymczasem?

‚Kocham Cię i tęsknię mocno....’ - wow.
‚Brakuje mi Ciebie, nie mam dla kogo gotować, więc sam(a) głoduję’ - ekstra
‚Jeszcze tylko 184 dni i znowu razem’ - fantastycznie.

Pytanie mam. Bo sam trwałem w związku na odległość. Kogo w ogóle interesują Wasze INTYMNE do jasnej cholery sprawy? Równie dobrze moglibyście pisać:

‚Po ostatnim razie, strasznie mnie swędzi w kroczu’
‚Przepraszam Słoneczko ze nie chciał mi stanąć - to się nie powtórzy więcej! Kupiłem Cialis!’
‚Siedzę właśnie w sraczu i znowu mam rzadzioszkę’

Błagam. Zostawiajcie to info dla siebie.

Pozdrawiam,

muchar


16 sierpnia 2011

Tańsze OC/AC w Liberty Direct

Będzie troszkę kryptoreklamy.

Niedawno musiałem wykupić na nowo ubezpieczenie samochodu. Jako że nadal uważam iż najlepszym zabezpieczeniem przed kradzieżą jest autocasco, ponownie wykupiłem AC. Ale po kolei.

Jakiś miesiąc temu, przyszło do mnie pocztą przypomnienie o wygasającym ubezpieczeniu na samochód. Naturalnie, dołączony był blankiet do opłaty. A na nim kwota, coś koło 2400 - OC + AC. Niby ok, bo w zeszłym roku było ponad 2500. Niemniej, po powrocie z wakacji, stwierdziłem że trzeba znaleźć coś tańszego. No więc zacząłem szukać - Link4, AxaDirect etc. Wszystko droższe. Już miałem się pogodzić z pozbawieniem się 2400, jednak wpadłem na pomysł zrobienia nowej kalkulacji w Liberty. No i jak się zdziwiłem, gdy wyszła mi kwota 1500 zł. 900zł mniej niż mam na blankiecie. Szybki telefon do Liberty, krótka wymiana zdań i okazało się że faktycznie, mogę mieć taniej. Nie do końca rozumiałem czemu, ale mogę. Tak więc, zamiast 2400 (blankiet) mogłem mieć 1800 (nowe wyliczenie - wyższe niż moje, ale nie wiem czemu - coś związane z AC premium).

No więc, okazało się, że mogę mieć jeszcze taniej - 1700 - jeżeli zapłacę kartą - co też zrobiłem.

Więc teraz, kilka wskazówek dla Was:

1) Liberty Direct z mojego rozeznania - jest najtańsze
2) Jeżeli się poda niewielki przebieg roczny - jest taniej
3) Jeżeli płaci się kartą kredytową - jest taniej
4) Jeżeli się poda prawidłowy numer osoby polecającej - jest taniej

Można zaoszczędzić kilka stówek. Co do punktu 4 - śmiało podawajcie mój numer, póki jest ważny - 17857649. Można na tym zyskać od 50zł (OC) do 100zł (AC). Płatność kartą - dodatkowe 5%.

Atakujcie.

29 lipca 2011

Podróż do Włoch

Miałem pisać o wyjeździe codziennie, ale nawet nie chce mi się wymyślać wytłumaczenia dlaczego tego nie robiłem. Ale do rzeczy - krótkie podsumowanie.

We Włoszech jesteśmy już od niedzieli. Włochy - jak to Włochy - piękne, każdy może sobie poczytać o zabytkach etc. Nie o tym chcę pisać.

A więc tak - już drugiego dnia ukruszył mi się ząb. Bo czemu nie? Chyba pora odwiedzić dentystę. Ból nie dawał mi żyć ze trzy dni.

Potem Rzym - główna część programu. W Rzymie jeżdżą jak wariaci. Takie połączenie kierowców z Grójca (chamskie wpychanie się) z Poznaniem (nie używaniem kierunkowskazów), Warszawą (jazda na żółtym, czerwonym), Krakowem (nie ustępowanie pierwszeństwa), Gdańskiem (nie ruszaniem na zielonym). Więc pierwszy przejazd przez centrum mnie prawie wykończył. Po pierwszym dniu oczywiście pierwsza przygoda - czarny dym z rury wydechowej. Jak na razie, chyba to wina gównianego oleju który nalałem (nie polecam stacji Marco Polo Gasoline!!!). Dzisiaj po przytankowaniu na Esso jakoś lepiej. Ale pobrało mi za tankowanie z karty prawie 900zł. Raz za tankowanie - raz za szlag wie co. Trzeba będzie wyjaśniać.

Ale, ale - to nie wszystko. Dzisiaj postanowiliśmy jechać autobusem. Nie polecam. Złapałem gościa jak próbował wyciągnąć mi portfel z kieszeni. Centralnie kurwa miał rękę w mojej kieszeni. Ja go złapałem. A ten kurwa dalej stoi i jopi się w szybę. Nie jego ręka normalnie. Aż zgłupiałem przez moment. Stoi i się jopi. A ja dalej trzymam mu tą rękę. Obie kieszenie już rozpięte - nawet nie wiem kiedy. W ogóle, tak na oko - 2/3 tego autobusu to złodzieje byli. Po czym wysiadł sobie i poszedł dalej. Jakby nigdy nic.

No nic - zobaczymy co przyniosą kolejne dni. Do poczytania.

3 kwietnia 2011

Jak nie uratowałem człowieka

Wiem, dawno nie pisałem. Troszkę się u mnie działo. Zmieniłem pracę, ożeniłem się, byłem w podróży poślubnej - same zmiany. Sporo tego jest. No i ta ostatnia sprawa, o której wspominam w tytule - wydarzenie, które miało miejsce 26 marca tegoż roku.

Wiele osób mnie o to pyta, dlatego zamiast odpowiadać każdemu z osobna, postanowiłem to wreszcie opisać i udostępnić wszystkim - jednocześnie, chciałbym aby to nie było tylko przeczytane przez Was, ale chciałbym abyście nieco przemyśleli swoje dotychczasowe życie i wzięli się do roboty - tak jak ja postanowiłem.

A więc, do rzeczy...

Jechaliśmy sobie z moją żoną do teściów. Byliśmy już jakieś 200 metrów do celu, gdy zauważyliśmy że na naszym pasie, przodem do nas (czyli pod prąd) stoi samochód. W pierwszym momencie, pomyślałem że pewnie ktoś zaparkował jak idiota, albo próbuje to zrobić. Im bliżej, tym bardziej obstawałem za tym drugim - szczególnie gdy usłyszeliśmy mocne piłowanie silnika - w sam raz aby podjechać pod krawężnik.

Niestety, gdy przejeżdżaliśmy obok, widok jaki ujrzałem, rozwiał moje wszelkie podejrzenia... Człowiek siedzący za kierownicą był w dziwnej dość pozycji, jakoś wykręcony. Kazałem się natychmiast zatrzymać, po czym wybiegłem z samochodu. Jak tylko dotarłem do tamtego, otworzyłem drzwi, na szczęście nie były zatrzaśnięte. Jak otwierałem drzwi, widok mnie zmroził. Facet za kierownicą wydał jakieś ostatnie chrząknięcie, piana mu poszła z ust, skóra na twarzy zżółkła... Przeraziłem się. Wyłączyłem silnik żeby przypadkiem samochód nie odjechał albo coś i próbowałem go ocucić.

Na krzyki nie reagował, więc sprawdziłem mu puls. W nadgarstku - nic. Ręce zimne. Pod szyją, jeszcze ciepłą - nic.

Rozpiąłem więc pasy i chciałem go wyjąć z samochodu. Sam nie dałbym rady - ale w pobliżu nie było nikogo, kto zechciałby mi pomóc. Nie licząc chłopaka dzwoniącego po karetkę, licznych kierowców jadących obok, wędkarza wracającego z połowów... Znieczulica. Po chwili jednak pojawił się lekarz, który mieszkał niedaleko i mnie zastąpił. Później się okazało że jest ginekologiem, ale skoro lekarz - uratuje go, prawda?

Niestety nie. Nie reagował jak mówiłem żeby go wyjąć z samochodu - robił mu masaż serca na fotelu. Nie reagował jak mówiłem o sztucznym oddychaniu. Nie reagował. Podobnie jak ten człowiek, który już był zimny.

Przyjechała karetka i jedyne co mogli zrobić, to stwierdzić zgon.

Chciałbym aby ta opowieść była przestrogą dla Was wszystkich, którzy byli czy będą na kursach pierwszej pomocy. Nie podchodźcie do tego na zasadzie „mi i tak to się nie przytrafi”. Ja też tak myślałem. I spanikowałem gdy nie wyczułem pulsu. Teraz mam wyrzuty sumienia.

Bo łatwo jest pomóc komuś, kto jest przytomny. Komuś, kto oddycha.

Każdemu może się to przydarzyć. Strzeżcie się.

Pozdrawiam.