16 lipca 2012

Normalnie to przyciągam

W weekend znowu miałem przygodę. Niby miała być normalna przejażdżka rowerem, a tu w połowie drogi stałem się świadkiem wypadku na skrzyżowaniu. Dwa samochody - Honda i Volvo, zderzyły się na moich oczach. W Hondzie - nikomu nic się nie stało, w Volvo - musiałem pomóc z rozpięciem pasów, wyłączyłem silnik etc. Oczywiście - ja wezwałem pogotowie. Oczywiście - ja wezwałem policję.

Ale nie o tym w zasadzie chciałem pisać. Bardziej o tym, że ostatnio coraz częściej miewam takie historie. Do tego stopnia, że zaczynam wątpić czy ludzie w ogóle mi wierzą, gdy im opowiadam o kolejnej historii.

Wierzę głęboko w to, że wszystko ma jakiś sens i wszystko czemuś służy. Każde zdarzenie w naszym życiu to dodatkowa nauka na przyszłość i nic nie powinno iść na marne. Dlatego zastanawiam się, czemu te sytuacje mają w ogóle służyć? Czy przypadkiem nie jest to jakieś dziwne przygotowanie mnie na jakąś trudniejszą sytuację, która może mnie spotkać w życiu?