
Jak to ja, znowu udało mi się natrafić na wypadek na drodze. Kilka miesięcy temu w notce Jak nie uratowałem człowieka opisywałem jak mi typ umarł w rękach, a dzisiaj z kolei na moich oczach motocyklista wjechał rozpędzony w tył samochodu. No i znowu musiałem wybiec, pomagać, wzywać pogotowie, policję... Generalnie chyba nic się nikomu nie stało - motocyklista moim zdaniem miał wstrząs mózgu (jeżeli ma ten mózg) bo stracił przytomność na kilka minut. Oprócz tego chyba coś z żebrami. Karetka go zabrała generalnie.
Do mnie przyjebała się policja że mam za mało powietrza w kole, ale to tak przy okazji.
A całość wyglądała mniej więcej tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz