Doskonale podsumował to prof. Piotr Jaroszyński, w jednej z rozgłośni radiowych:
- W Los Angeles zmarł nagle Michael Jackson. Lekarze podejrzewają atak serca. Zasłynął on nie tylko jako piosenkarz i krzewiciel popkultury, ale ekscentryk i skandalista. Podejrzewany o molestowanie dzieci miał kilka procesów, które jednak wygrał. U schyłku swego życia czekał go jeszcze jeden proces z arabskim szejkiem, od którego wziął ponad siedem milionów dolarów na nagranie dwóch kolejnych płyt (...). On umarł, ale biznes dalej będzie się kręcił.
Słusznie. Jako jeden z niewielu, podtrzymał swoją opinię na temat samozwańczego króla. I przewidział prawdę - wytwórnie zarabiają krocie, gdyż jego płyty są wyprzedawane masowo.
Po prostu wkurza mnie to, że we wszelakich dziennikach, portalach internetowych etc. - jako pierwszy pokazany jest Jackson, a potem cała reszta. Ja wiem, rozumiem -ikona. Był naprawdę wielkim artystą. Ale tylko póki był artystą.
A niewiele osób zna prawdę. Jackson nie zmarł na zawał serca czy przedawkowanie Demerolu. Wszystko wyjaśnia poniższy screen. Udało mi się to uchwycić, zanim przeciekło to dalej:

Tym serdecznym akcentem, do następnego czytania.