Dziś jadąc samochodem, jak zwykle włączyłem sobie Radio Maryja aby odsłuchać co tam mają do powiedzenia w Rozmowach niedokończonych, czy jak się tam audycja ta nazywa. No i natchnęło mnie to do napisania poniższej miernej jakości notki. Na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że boli mnie ząb od kilku dni i chyba przerzucę się na tramal, bo ketonal przestaje powoli działać, nawet w dawkach po 4 sztuki naraz. No i po tramalu podobno lepsze loty są ;)
W każdym razie, temat jaki poruszyli to temat rozwodów - jakie są ich przyczyny, co się dzieje etc. itd. Temat w sumie ciekawy i kiedyś postaram się o tym napisać, bo wbrew pozorom - coś na ten temat wiem ;) W międzyczasie zaproszony gość powiedział takie coś, że wg przeprowadzonych badań, okazuje się, że częściej do rozwodu dochodzi gdy dana para wcześniej mieszkała razem - wcześniej, czyli przed ślubem. Nie wiem ile w tym prawdy, a ile naciągania kleryków, niemniej, coś w tym chyba jest.
Zauważyłem pewną tendencję wśród osób, które postanowiły zamieszkać ze sobą. Nie mówię że u wszystkich, ale u dość wielu. Mianowicie, rozpoczyna się życie na kocią łapę. Często osoby takie uważają się za małżeństwo, rodzą się dzieci (chciane, lub mniej chciane) - tymczasem, ślub jest w nieskończoność odkładany w czasie. Po prostu nie ma potrzeby, bodźca, ku temu aby taka para się pobierała - bo po co? Przecież są już razem...
Nie mówię nawet o ślubie kościelnym, bo nie widzę sensu aby np. ateista brał ślub, ale nawet taki zwykły ślub cywilny.
Jak się głębiej zastanowić, to widać związek (hehe) między tym że takie związki są nietrwałe. A co ciekawe, w takiej konfiguracji, najczęściej po dupie dostają kobiety - chociaż mogą tego nie widzieć. Czemu one? Bo facet z dnia na dzień może po prostu się ubrać i nie wrócić. A ona - często matka - musi się borykać samotnie z dzieciakiem, z tym że ma już "swoje lata" i nikt jej nie chce etc. itd.
Domyślam się, że wiele osób powie że "no ale dobrze jest się wypróbować przed ślubem". Tak? A czy kupując chleb w sklepie nadgryzasz go? ;)
Co o tym sądzicie - mieszkanie razem przed ślubem jest faktycznie ok, czy raczej nie - no i - jakie są przesłanki za i przeciw?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
nie biorę kota w worku
OdpowiedzUsuńNie bez powodu w marketach, zwłaszcza w weekendy, robione są degustacje, bo jak się spróbuje, nabiera się większej ochoty. To czy dana para weźmie ślub czy też nie to każdego z osobna prywatna sprawa. Tak się składa, że apetyt rosnie w miarę jedzenia. Kwestia ślubu jest uzależniona od stosunku do wiary, priorytetów w życiu a także tego co się wynosi z domu rodzinnego. Zatem tematu nie można standaryzować. Bywają szczęśliwe pary, które żyją razem bez ślubu oraz takie które mimo ślubu kościelnego rozwodzą się.
OdpowiedzUsuńMoje osobiste zdanie? Moja wiara, poglądy i wychowanie oraz osobiste przekonanie sprowadzają się do jednego wniosku - z moim przyszłym mężem wezmę ślub kościelny i tylko kościelny. Czy sie to komuś podoba czy nie. Ale to jest nasza wspólna decyzja i nie zmuszamy aby wszyscy poszli naszym śladem.
Zgadzam się z autorem, rzeczywiście związki małżeńskie zawarte przed Bogiem są trwalsze, ale od każdej przecież reguły są wyjątki :)
a co z zamieszkaniem razem?
OdpowiedzUsuńZamieszkanie razem w sytuacji kiedy ma się już w większości zaplanowany ślub nie wiele zmieni i nie wpłynie negatywnie. Negatywne może być zamieszkanie razem bez planów i życie właśnie na kocią łapę.
OdpowiedzUsuńa to niby czemu?
OdpowiedzUsuńco za różnica? myślisz że obrączka na ręku wiele zmienia? ja myślę że nic, no chyba że w przypadku rozstania :D mówię o podziale majątku ewentualnie alimentach. to pierwsze mam w nosie bo wiem z kim żyje i wiem że i ja i on mamy na tyle honoru i dumy że nie będzie potrzebne sądowe rozdzielanie majątku a jeżeli chodzi o alimenty to i bez ślubu, a później rozwodu można je ustalić. więc zatem po co obrączk? bo trzeba? bo mama chce? bo przed Bogiem wypada? to nie średniowiecze...każdy ma swoje przekonania ale nie możecie mówić że zamieszkanie razem bez planów jest negatywne bo to wielka pomyłka, np. moim zdaniem dopiero po zamieszkaniu razem poznaje się siebie najlepiej, a wiem co mówię. poza tym zamieszkując z kimś automatycznie masz jakieś plany.
Po pierwsze jest róźnica w mieszkaniu ze sobą przed ślubem i planowanie ślubu a mieszkaniu ze soba bez ślubu na stałe przes długi czas i nie myślenie nawet o ślubie.
OdpowiedzUsuńJestem przeciwny konkubinatowi i założeniu że dobrze jest tak jak jest i nie planowaniu ślubu. Natomiast nie widze nic negatywnego w mieszkaniu ze sobą przed ślubem. No bo co może być w tym negatywnego. Osobiście nie znam żadnej pary w moim otoczeniu która nie uprawiała by seksu przedmałżeniśkiego. Nie ma znaczenia czy mieszkają ze sobą czy nie i tak to robią częściej lub rzadziej. Często pomieszkują u siebie na zmianę jeżeli jest tak możliwość czy to na wyjazdach, po imprezach i tak dalej. Żyją wtedy jak para która ze sobą mieszka i co waszym zdaniem też to jest negatywne? Jeżeli włączamu Boga w dyskusję i wiarę to albo jesteśmy w pełni wierzący i Bogobojni albo jednak przymykamy oko i nie zwracamy uwagi na pewne nakazy/regułu które nie są nam wygodne. Jestem zdania że jeżeli ludzie się Kochają i chcą być razem i mają taką możliwość żeby ze sobą zamieszkać to nie to czy są poślubie jest wykładnikiem tego czy powinni to zrobić tylko to czy są na to gotowi i świadomi praw / obowiazków / przyjemności i przykrości jakie z tego wynikają. Osobiście mieszkami z moją Ukochaną przed ślubem i planujemy się pobrać i nie widzę nic negatywego w takiej sytuacji. Każda taka sytuacja jest bardzo indywiduwalna i nie można generalizować na podstawie wysłuchanych audycji radiowych tym bardziej w radiu w którym nie wypada powiedzieć inaczej bo nie dostanie się czasu antenowego. Wszyscy wiemy że statystyki kłamią (według statystyk ludzie mają po 3/4 nogi) i wartości % podawane są tylko po to by przekonać ludzi do swego zdania bo każdy wierzy w %.
Reasumując mój przydługi pewnie komentarz. Nie uważam aby w mieszkaniu ze sobą przed ślubem z zamiarem pobrania się było czymś negatywnym. I nie ma tu znaczenia czy ma się już zorganizowaną całą ceremonie zaślubin czy dopiero będzie wchodzić się w narzeczeństwo. Nie znam badań jednoznacznie wskazujących na to czy rozwody częstsze są wśród par mieszkaszjących ze sobą przed ślubem czy nie mieszkających. Obserwując otoczenie wiedzę jednak że chyba właśnie zbyt wczesna decyzja o małżeństwie i zamieszkanie ze sobą dopiero po ślubie prowadzi do sytuacji w której ludzie stwoierdzają że jednak do siebie nie pasują i się rozstają. Ostatnie badania wskazują że 98% dzieci urodzonych w związkach poza małżeńskich nie jest mniej szczęśliwe niż te które urodziły się w małżeństwie (to tak apropo przytaczanych wyników badań i % ;).
Pozdrawiam wszystkich komentujących i wracam do pracy.
Tak jak napisałam, od każdej reguły są wyjątki i nie generalizuję swoich wypowiedzi na całość społeczeństwa. Wyraziłam co jedynie swoje zdanie. Co do sexu przedmałżeńskiego to sprawa prywatna każdej z par, a że teraz wszyscy to robią to już inna sprawa i poewnie zupełnmie osobny temat. Dla nas małżeństwo przed Bogiem ma swoją moc a obrączka nie jest tylko kawałkiem metalu ale wyrazem całości. Nie chodzi o to by chwalić się przed innymi tym co ma się na palcu, to raczej znak dla dwojga osób będących w związku. Nikt tu nie ocenia mieszkania razem negatywnie, a raczej wyraża opinię własnych przemyśleń. Tak samo jak nie ma reguły czy zamieszkanie razem porzed ślubem jest przyczyną rozwodów, tak samo nie ma reguły na to, że nie zamieszkanie razem przed ślubem i tak zwane sprawdzenie się prowadzi do rozwodu. Tak jak pisze Łukasz - to indywidualna decyzja i wynik dojrzałości do jej podjęcia.
OdpowiedzUsuńObrączek chcemy my a nie mama i nikt nas do tego nie zmusza i nie namawia.