Wczoraj był Dzień Zaduszny. Dzień, w którym powinniśmy sobie przypomnieć o zmarłych bliskich, znanych, nieznanych.
Podczas mszy, ksiądz prosił o wspomnienie w myślach zmarłych nam bliskich, za których chcielibyśmy się pomodlić. I co? Z trudem przyszło mi przypomnieć sobie imiona. Naprawdę źle się z tym czuję, ale z drugiej strony - jeżeli nie pamiętam o nich na codzień, to czemu miałbym pamiętać w Dzień Zaduszny?
No właśnie. Może dlatego czułem jakieś wewnętrzne wyrzuty sumienia i wieczorem wyruszyłem na polowanie na Powązki. O tyle miałem ułatwioną sytuację, iż groby mi nie uciekały. Nie było trudno znaleźć osoby sławne, wystarczyło się kierować do co bardziej oświetlonych grobów. Potem nastały chwile refleksji i zadumy. Gdyby nie to, że było potwornie zimno, to spędziłbym tam znacznie więcej czasu.
Mała fotorelacja z tego wydarzenia:
I to co uwielbiam w moich rodakach, mianowicie posłuszeństwo:
3 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz