2 lutego 2012

ACTA SRACTA

Bardzo podoba mi się ten tytuł. Bo mniej więcej, tak to gówno traktuję.



Temat ostatnio bardzo na topie - najpierw w USA zamieszki przed wprowadzeniem SOPA i PIPA, teraz w Europie demonstracje przeciwników ACTA napędzone poprzez materiały filmowe umieszczone na YouTube, teksty w gazetach, na blogach...



Setki, tysiące osób wyległo na ulice demonstrować. Sprzeciwić się. I słusznie - podobno żyjemy w kraju demokratycznym, w którym władza powinna się liczyć ze zdaniem obywateli tudzież narodu. Jak się kogokolwiek spyta z tego tłumu ‚Co to jest ACTA?’ odpowie coś w stylu:



- to zmiana internetu jakiego znamy dotychczas!


- to ograniczenie swobód!


- to cenzura internetu!


- to podglądanie maili/stron na które wchodzę!



Tymczasem podejrzewam, że na 10 osób demonstrujących, może jedna zapoznała się z tym porozumieniem. Generalnie powyższe hasła są nieco na wyrost, ale poniekąd jest w tym ziarenko prawdy. Ale też należy pamiętać, że są tam zapisy, które zapewne w początkowych fazach projektu miały chronić producentów, wydawców itd. Prawdą jest też to, że nieco przesadzili i się zagalopowali debile.



Prawdą również jest to, że przed podpisaniem porozumienia nie było konsultacji społecznych. Albo inaczej - konsultacje były dokładnie takie same, jak przy każdym innym porozumieniu. Czyli usiadła grupa zainteresowanych i sobie pokonsultowała. Naturalnie, w grupie tej nie było przedstawicieli tzw. szaraczków takich jak Ty czy ja. Szczególnie Ty.



Takich porozumień podpisuje się całą masę i generalnie wszyscy mają to w dupie. Tutaj akurat zadziałał mechanizm łańcuszka internetowego, gdzie ludzie się skrzyknęli przez Facebooka czy inną NK i zademonstrowali. Niewiele to dało, bo i tak podpisano porozumienie i teraz mają być konsultacje. Jakie będą (jeżeli będą) to się okaże.



Śmieszne w tym wszystkim jest to, że jeszcze jakieś 8 lat temu, USA i inne demokratyczne, wyzwolone, liczące się ze zdaniem obywateli Państwa, w tym Polska głośno protestowały przed cenzurowaniem internetu w Chinach. Jak to w ogóle możliwe, żeby ostatni bastion wolności - Internet - był ocenzurowany. Tak nie można przecież!



A teraz? Teraz powolutku, bit za bitem, bajt za bajtem, odbierany jest internet ludziom.

1 komentarz:

  1. Nie rozumiem, dlaczego problem ACTA jest sprowadzany do zagadnień związanych z internetem?
    Przecież zakres tego porozumienia jest dużo szerszy i nie ogranicza się wyłącznie do czegoś, co nazywamy "globalną siecią" (choć pewnie właśnie tu najbardziej będą widoczne skutki)
    ACTA jako porozumienie HANDLOWE (nie, nie ma tu słowa "internet" :) ) może (ale nie musi) dotykać praktycznie dowolnej gałęzi przemysłu - tam gdzie tylko w grę wchodzą tzw. prawa własności.
    Trzeba o tym pamiętać, ale - jak widzę - w mediach dominująca jest tendencja, do przedstawiania sytuacji jako "walki hakerów z systemem". No cóż - możliwe, że takie "matriksowe" ujęcie tematu po prostu się dobrze sprzedaje ?.

    OdpowiedzUsuń