9 lipca 2010

PO wyborach.

A więc już jest po wyborach. Dla przypomnienia, napiszę że Polacy nienawidzący monopolu (patrz TPSA, Poczta Polska, PKP) wybrali jak zwykle monopol. Bo jak inaczej nazwać fakt, że:

- w sejmie większość ma jedna partia, nazwijmy ją roboczo „PO” ;-)

- prezydentem jest przedstawiciel partii PO

- w senacie ma większość PO

- w TVP od dzisiaj rządzi PO

- w radach nadzorczych sporo jest ludzi z PO

- w służbach - PO

PO co to wszystko?

Zawsze myślałem że demokracja polega na tym, że jest stan, zbliżony do równowagi. Część ludzi chce „A”, część chce „B”. Nigdy nie jest tak, że wszyscy chcą jednego - chyba że chodzi o podwyżkę. I Ci co chcą „A” - mają swoich przedstawicieli. Ci co chcą „B” - swoich. I teraz jaka jest sytuacja? W zasadzie rządzi jedna partia. Oni wymyślają ustawy, senat je przepuszcza, prezydent podpisuje. Masówka.

Przewiduję dwa scenariusze, w których na szczęście, PO powinno być przegrane i nie będzie monopolu. Zanim jednak napiszę dalej - nie mam NIC do tej partii i nawet gdybym sam na nich głosował, napisałbym poniższe. Staram się być obiektywny.

Niebawem, bo za 1,5 roku będą wybory parlamentarne. W międzyczasie - wybory samorządowe. Na szczęście, wybory samorządowe jak do tej pory rządziły się swoimi prawami i mają raczej skalę lokalną. Natomiast wybory parlamentarne - no cóż, mają wpływ na wszystkich. PO ma za zadanie, przez najbliższe 1,5 roku utrzymać przy sobie wyborców i napędzić kolejnych - na tym to polega.

Więc scenariusz 1:

PO naobiecywało w cholerę, aby zdobyć elektorat lewicy i przekonać na swoją stronę niezdecydowanych. Wiadomo - obietnica wyborcza, to obietnica wyborcza i można ją zlać, ale przynajmniej część trzeba będzie spełnić, aby utrzymać przy sobie ten elektorat, który jest „z importu”. Czekają nas więc drastyczne zmiany (TVP, służba zdrowia, ZUS (emerytury) etc, które będą niosły za sobą koszty - bo nie ma nic za darmo. Jednocześnie, trzeba utrzymać wzrost gospodarczy, który ponoć zapewniamy obecnie rządzącej partii, tak jakby to właśnie oni byli głównymi konsumentami, ale to już na inną notkę. Więc - drastyczne, kosztowne reformy. Opozycja (a PiS w tej roli jest bardzo dobry) będzie oczywiście wszystko komentować, wytykać. Nie zdziwię się, jeżeli stworzą „gabinet cieni” z młodych ambitnych polityków (Ziobro i cała reszta kojarząca się z IVRP raczej nie będzie się pokazywać). Ludziom się to nie spodoba - Polak nie lubi takich zmian. Chce mieć wszystko za darmo - bo mu się należy. Tak?

Scenariusz 2:

PO po przeczytaniu mojej notki i szczególnie scenariusza 1, zastanowi się chwilę i stwierdzi że faktycznie - nie ma co robić drastycznych reform. Przez półtora roku będzie uchwalać (za przeproszeniem) gówniane ustawy, aby się czymkolwiek wykazać. Naturalnie, opozycja to wychwyci i będzie wytykać (nie wiem czy PiSałem, ale PiS jest w tym bardzo dobry). Więc elektorat zobaczy, że partia, która rządzi - de facto dobrała się do koryta i nic nie robi, w dodatku za pieniądze podatników (w sensie, tych uczciwie płacących podatki). Ludziom się to nie spodoba - Polak lubi, gdy osoba którą wybrał, coś dla niego robi, gdy on sam siedzi. Chce mieć wszystko za darmo - bo mu się należy. Tak?

Jak więc widać z mojej krótkiej i prostej analizy, PO tak naprawdę przegrało. Oczywiście, PiS może na tym skorzystać za 1,5 roku, ale wydaje mi się, że wreszcie do sceny politycznej wróci lewica - ludzie mają już dosyć monopolu raz jednej partii, raz drugiej i chyba chcieliby jakiejś odmiany. Mam nadzieję, że SLD w te 1,5 roku się ogarnie i odbije swój elektorat. A można, bo udowodnił to Napieralski jak w kilka w sumie tygodni, z ledwo 3% zdobył 13%. Oby ta 13-tka była szczęśliwa, bo naprawdę - potrzebujemy zmiany. Pozytywnej zmiany!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz